żeglarskie nakazy   I   żeglarskie zakazy   I   10 przykazań kpt. K. Baranowskiego   I   regulamin "Zabieraja"   I   szanty   I   kot o dziewięciu ogonach   I   galion   I   sterburta/bakburta   I   świst trapowy   I   wachta psia i cmentarna   I   wybijanie szklanek   I   gra w kości   I   gilder   I   salutowanie   I   kapitan   I   toasty   I   grog   I   Cutty Sark   I   piątek   I   ognie Świetego Elma   I   zdechły koń   I   chrzest statku   I   nazwa statku   I   gwizdanie   I   kobiety na pokładzie    I   sposoby na wiatr   I   chrzest równikowy   I   Klabautermann   I   marynarski pogrzeb   I   mycie pokładu   I   pierzaki i futrzaki   I   zapasy na desce    I   złe banany
linia

tl_files/kanajacht/Tradycje/etykieta.pngSłowo "etykieta" to spolszczenie słowa francuskiego "étiquette". Oznacza obowiązujący sposób zachowania się np. ceremoniał dworski lub konwenans towarzyski.

Jest to po prostu zespół norm i zwyczajowych zasad określających sposób zachowania się załogi na jachcie w różnych warunkach i sytuacjach. 

Etykieta żeglarska obejmuje też tradycje kultywowane w jachtingu. A tych przez lata żeglowania, zwłaszcza w czasach kiedy zjawiska przyrody i żywioły tak bardzo mieszały się ze światem magii przybywało bardzo i tworzą teraz piękną i barwną otoczkę wokół żeglarstwa. Mieszjąc legendy, czasem baśnie z trudem i codziennością żeglarskiego zycia.

 

Kto nie zna lub nie stosuje się do wymagań etykiety jachtowej, kto nie zna tradycji żeglarskich chociażby znał świetnie prawidła żeglowania i warunki bezpieczeństwa żeglugi, w świecie żeglarskim pozostanie intruzem i nigdy nie będzie uznany za prawdziwego żeglarza.

 

Zasady etykiety żeglarskiej mimo, że podlegające kodyfikacji, jako zbiór norm zwyczajowych nie mogą być instytucjonalnie egzekwowane. Ich przestrzeganie jest jednak świadectwem wysokich kwalifikacji i kultury żeglarza.

linia

Żeglarskie nakazy

• oddawania honorów banderze przy wchodzeniu na pokład jachtu;
utrzymania jachtu w odpowiednim klarze; dbanie o wygląd żaglówki – zarówno w porcie, jak i na jeziorze. Łódka powinna     być zawsze czysta, na pokładzie nie mogą znajdować się żadne luźne liny czy rzeczy osobiste załogi. Niedozwolone jest pływanie z suszącymi się na relingach ubraniami czy ręcznikami, nic też nie powinno zwisać z burt.
zachowania wśród załogi stosunków hierarchicznych opartych na kryterium kwalifikacji i pełnionych na pokładzie funkcji;
stosowania ściśle określonych sposobów pozdrawiania innych jachtów i oddawania honorów okrętom marynarki wojennej;
zachowania ciszy i spokoju podczas manewrów;
stosowania odpowiedniej odzieży wyjściowej i noszenia w odpowiedni sposób odznak klubowych i organizacyjnych;

zdejmowania lub wycierania obuwia przed wejściem na pokład; 

• swój jacht należy, w miarę możliwości, ustawić tak, żeby załoga nie musiała mimo woli zaglądać do wnętrza sąsiedniego jachtu. Także członkowie załogi, przechodzący w razie potrzeby przez cudzy jacht na ląd, powinni czynić to dyskretnie, bez krępowania sąsiadów, wybierając drogę przez część dziobową jachtu;

pomoc ze strony załóg jachtów, które wcześniej już weszły do portu wobec jachtów nadpływających, należy do elementów grzeczności żeglarskiej;

zamierzając wypłynąć we wczesnych godzinach rannych lub nocą dobrze jest zapytać sąsiadów kiedy oni chcą to uczynić i ewentualnie przecumować jacht poprzedniego dnia, żeby swoim odejściem o świcie nie budzić innych załóg;
zakładając ucho cumy swojego jachtu na poler, należy zawsze tak ją umieścić, aby znalazła się pod cudzymi, już założonymi linami;
honorową stroną jachtu jest burta nawietrzna w czasie żeglugi, a w czasie postoju burta prawa. Na tej burcie przyjmujemy i żegnamy gości;
wpływamy do portu ubrani (nie w strojach kąpielowych) i bez „gali flagowej” w postaci suszącej się bielizny;
mile widziane jest pozdrawianie załóg innych jachtów skinieniem dłoni. 

linia

Żeglarskie zakazy

• wyrzucania i wylewania za burtę (zwłaszcza w porcie lub na przystani) nieczystości;
wystawiania poza burtę w czasie żeglugi przedmiotów i części ciała (np. moczenia nóg, łowienia ryb itp.);
wchodzenia na obcy jacht bez pytania o zgodę;
o ile nasz jacht cumuje czy kotwiczy obok drugiego jachtu - nikt nie powinien przeciwstawiać się przechodzeniu sąsiadów przez nasz pokład (np. dla wyniesienia cumy na ląd czy jakichkolwiek innych wymagających tej wędrówki czynności);

zakłócania spokoju innym żeglarzom;

dobijania bez pytania o zgodę do burty innej jednostki;
• gwizdania na pokładzie;
kotwiczenia bądź - w przypadku mieczowych jachtów śródlądowych - sztandrowania jachtów w bezpośrednim sąsiedztwie innych jednostek bez pytania o zgodę.

linia

10 przykazań dla żeglarza kpt. Krzysztofa Baranowskiego

  1. tl_files/kanajacht/Tradycje/baranowski.jpg1. Przed wypłynięciem popatrz w niebo. Tam zapisane są losy pogody na najbliższe godziny. Szybko przesuwające się chmury zapowiadają silny wiatr na dole już w najbliższym czasie. Kłębiasty wypiętrzony obłok z czarną podstawą to zapowiedź burzy, deszczu i wichury.
  2. 2.  Jeśli w pobliżu nie ma żadnego górala, który – jak powszechnie wiadomo – potrafi najlepiej przepowiedzieć pogodę, zajrzyj przed wyjściem na wodę do kapitanatu, biura mariny lub popytaj innych. Dobrze jest ściągnąć prognozę z internetu lub przynajmniej obejrzeć mapkę synoptyczną w TV.
    3. Nie licz na swój spryt i inteligencję – nie wypływaj jeśli nic nie wiesz o żeglarstwie. Poczytaj „Jachting" lub „Żagle”, przejrzyj podręczniki, poradź się doświadczonego kolegi.
4. Wiatru nie widać, naucz się go wyczuwać lub prawidłowo rozszyfrowywać jego ślady na wodzie, lądzie i w powietrzu. Od kierunku wiatru zależy dokąd możesz płynąć, na pewno nie pod wiatr. Kąt martwy wynosi 80-120º.
5. W pobliżu brzegu, portu i pomostów manewruj ostrożnie. Jachty żaglowe nie stosują hamulców ani „całej wstecz!”
6. Sprawdź czy masz na pokładzie środki ratunkowe stosowne do wielkości i charakteru jachtu. Korzystaj z kamizelek ratunkowych, pianek, uprzęży bezpieczeństwa.
7. Komórkę miej przy sobie w wodoszczelnym opakowaniu. Jeśli nie znasz numeru alarmowego WOPR, dzwoń na 112.
8. Przed wypłynięciem zadecyduj czy wielkość Twoich żagli odpowiada sile wiatru. Nie wstydź się refować czyli zmniejszyć powierzchnię grota. Łatwiej to zrobić przy brzegu niż na wodzie.
9. Już na wodzie zwracaj uwagę jak zmienia się pogoda. Jeśli wszyscy zrzucają żagle zrób to samo zaczynając od żagla trudniejszego czyli grota. Najbezpieczniejszym kursem jest żegluga z wiatrem i w szuwary najbliższego brzegu.
10. Nie opuszczaj swojego jachtu, nawet gdy się przewróci, chyba że to Twój jacht opuści Ciebie i zatonie. Kadłub przewróconego jachtu jest lepiej widoczny niż głowa człowieka w wodzie. Jeśli nie zrobiłeś tego wcześniej, załóż kamizelkę ratunkową. Utrzyma Cię na wodzie nawet gdy stracisz przytomność. Największym zagrożeniem jest wychłodzenie ciała, więc nie rozbieraj się i nie trać energii na niepotrzebne czynności.

linia

Regulamin kpt. Janusza „Zbieraja” Zbierajowskiego :

tl_files/kanajacht/Tradycje/zabieraj.gifPunkt 1. Ma być bezpiecznie.

Punkt 2. Ma być miło.

Punkt 3. Koniec Regulaminu.

linia

Kot o dziewięciu ogonach

tl_files/kanajacht/Tradycje/kot.png

P
rzepisowe narzędzie do wymierzania kar na pokładach okrętów Royal Navy z przełomu XVIII I XIX w.









linia

Szanty

tl_files/kanajacht/Tradycje/Szanty.jpgSzanty były XVIII- i XIX-wiecznymi pieśniami pracy uprawianymi na żaglowcach.

Wykonywane były podczas pracy w celu synchronizacji czynności wykonywanych przez grupy żeglarzy, stosowane przede wszystkim wtedy, gdy na dany znak trzeba było jednocześnie użyć dużej siły wielu osób, lub też pomagały w wykonywaniu długich i monotonnych ale rytmicznych czynności. Śpiewali je sami wykonujący pracę, a jeśli była taka potrzeba - ton nadawał szantymen, a odpowiadał chór pracujących. Śpiewane były z reguły a cappella, lub z towarzyszeniem prostych instrumentów prowadzącego szantymena.


W zależności od pracy, szanty posiadały swoje specyficzne tempa, podziały rytmiczne i akcenty. Inne szanty były śpiewane, podczas rwania kotwicy, inne podczas wciągania żagli krótkimi szarpnięciami lin, inne podczas mozolnej pracy przy pompach, lub podczas załadunku towarów. Dlatego wyróżnia się takie szanty jak: fałowe, kabestanowe, kotwiczne, pompowe i wiele innych.

 

Cechą charakterystyczną tekstów szant była ich ogromna sprośność, a imiona kobiet, najczęściej tych wprost z portu i okalających go dzielnic, nadawano np. szczególnie ciężkim przedmiotom, które trzeba było ruszyć, wciągnąć itp., stąd do szant wkradały się dwuznaczne refreny w stylu "mała Sally, ciągnij ją". 

linia

Galion

tl_files/kanajacht/Tradycje/Galion1.jpgWidoczną pozostałością przesądów i wierzeń żeglarskich są pięknie rzeźbione i ozdobnie malowane galiony na dziobach żaglowców, wyobrażające urocze i piękne niekiedy niewiasty, smoki, potwory morskie, syreny lub herby, czy popiersia patronów żaglowca. Nawiązywały do nazwy jednostki i miały wpływać na jej pomyślność wzbudzając przychylność bogów mórz, bądź wzbudzając strach u wrogów. Szeroko otwarte oczy figur pomagały wypatrzeć niebezpieczeństwo i wiodły okręt przez bezpieczne wody a nagość uniemożliwiała magowi rzucenie złego uroku. 




linia

Sterburta / bakburta

tl_files/kanajacht/Tradycje/sterburta.jpgBurty posiadają także swoje historyczne nazwy, utrzymujące się jednak, dla zachowania tak ważnej dla marynarzy tradycji, do dziś. Prawa burta, to po polsku sterburta (niderl. stuurboord, ang. starboard), lewa to bakburta (niderl. bakboord, ang. hist. larboard, współcz. port).

Nazwy te pochodzą sprzed kilku wieków, z czasów, gdy jeszcze nie znano płetwy 
sterowej, a zamiast steru zawiasowego stosowano na dawnych żaglowcach wiosło sterowe. Sternik operujący takim wiosłem stał zawsze plecami (ang. back) do lewej burty, a jego wiosło schodziło do wody z burty prawej. Centralnie z rufy  wiosło nie mogło zejść do wody, bo rufa kończyła się w szpic i posiadała wydatny nawis rufowy sięgający daleko nad wodę.

Z funkcjami burt wiąże się również tradycja żeglarska dotycząca klaru na pokładzie. Na bakburcie się składa to co przeszkadza, typu żagle sklarowane lub nie, bom i wszelkie rzeczy, które położyć trzeba, a pod pokład włożyć się nie da. Na sterburcie klar ma być idealny, bo po pierwsze sternik ma mieć widoczność, po drugie na sterburcie przyjmuje się gości, a co za tym idzie sterburtą do kei się przybija. Z tej przyczyny sterburta ma zawsze być czysta, wysprzątana i lśniąca. 

linia

Świst trapowy

tl_files/kanajacht/Tradycje/swist.jpgTradycja pochodzi jeszcze z epoki żaglowców. Wówczas, kiedy okręty były w morzu, najczęściej wciągano oficerów z szalupy na pokład okrętu za pomocą specjalnego fotela lub kosza. Podnoszenie odbywało się według tempa nadawanego za pomocą gwizdka bosmańskiego. Później kosze zostały zastąpione trapami przy burtach, jednak tradycja oddawania świstu pozostała do dzisiaj. Wachtowy przy trapie rozpoczyna świst trapowy z chwilą wejścia oficera na trap i kończy wraz z jego wejściem na pokład okrętu.  

Tradycja ta jest kultywowana we wszystkich flotach utrzymujących morskie zwyczaje. Towarzyszy oficerom lub wysokim urzędnikom państwowym podczas wejścia na okręt. Jest to jeden z najpopularniejszych marynarskich zwyczajów. 







linia

Wachta psia i cmentarna

tl_files/kanajacht/Tradycje/Wachta.gif

Wachty najczęściej pełnią trzy zmieniające się grupy żeglarzy, dzięki czemu każda z nich ma odpowiednią ilość czasu na odpoczynek. Każda wachta trwa cztery godziny, zaczynając od południa, czyli godziny 12.00. Wachta podzielona jest na osiem półgodzinnych części odmierzanych przesypującym się w klepsydrze piaskiem. 

Wachtę pomiędzy godziną 20.00 a 24.00 zwie się "psią", natomiast tę między 24.00 a 04.00 w nocy - "cmentarną" lub czasem "wachtą klejących się oczu", na co jedynym ratunkiem było posmarowanie sobie powiek tytoniem (który podrażnia oczy i orzeźwia).


Za zaśnięcie na wachcie wyznacza się srogie kary.

linia

Wybijanie szklanek

tl_files/kanajacht/Tradycje/szklanka.jpg

Doba na okręcie dzielona jest na różne odcinki zwane wachtami. Czas i wachty odmierzane są wybijaniem "szklanek", czyli uderzeń w dzwon.


Wywodzi
się to z czasów, gdy czas odmierzano klepsydrą i po przesypaniu się piasku co pół godziny przekręcano ją i uderzano w dzwon okrętowy.


Na
okrętach angielskich każde pół godziny, z wyjątkiem czasu między capstrzykiem a pobudką (zwanymi "godzinami ciszy"), wybija dzwon okrętowy, a pełna godzina to uderzenie podwójne.

 

Na polskich okrętach liczenie czasu dobowego zaczyna się o 12 w południe. O 12.30 wybija się jedną "szklankę", zwiększając uderzenia o jeden co pół godziny, aż do 8 uderzeń o 16.00, kiedy to następuje zmiana wachty i liczenie zaczyna się od nowa





linia

Gra w kości

tl_files/kanajacht/Tradycje/Kości.png

Najpopularniejsza bodaj gra wśród braci żeglarskiej ma czasami zdecydowanie większe znaczenie niźli tylko rozrywka.


Grać
bowiem można było o pieniądze, jedzenie innych towarzyszy, tygodniowy przydział rumu czy nawet o... życie! Zdarzało się tak, gdy kilku członków załogi podczas rejsu zostało skazanych na śmierć (np. z powodu buntu czy feralnego zaniedbania obowiązków), jednak niedobór załogi nie pozwalał wykonać wyroku na wszystkich skazańcach. Wtedy właśnie o tym, który z marynarzy zawiśnie, decydował wynik gry w kości.


Żeglarze
, którym udało się w taki sposób wymknąć spod szubienicy, najczęściej otrzymywali karę chłosty a przez cały czas rejsu musieli nosić obwiązaną wokół szyi linę. 

linia

Gilder

tl_files/kanajacht/Tradycje/Gilder.gif

Zwyczaj wkładania monety w usta, marynarzowi, który umiera na morzu i trzeba go pochować na morzu. Moneta ta była przeznaczona dla starego Charona - przewoźnika, który na promie przewoził dusze zmarłych na drugą stronę rzeki Styks. 

 

Natomiast moneta wkładana pod stopę masztu przy budowie statku miała stanowić opłatę dla Charona w przypadku, gdyby statek zatonął niespodziewanie wraz z całą załogą. Starożytni Grecy kładli monety "twarzą do góry", czyli jak byśmy powiedzieli dziś - reszką na zewnątrz. Zdaniem przesądnych marynarzy monety pod stopą masztu chroniły sam statek przed niebezpieczeństwem na morzu. 

linia

Salutowanie

tl_files/kanajacht/Tradycje/Salut.jpg

Dawniej, gdy na morzach królowały żaglowce, pozdrawiano się opuszczeniem przednich żagli.


Jest
to piękny, dawno już zapomniany przyjacielski gest świadczący o tym, że nie mamy wobec napotkanych żadnych złych zamiarów, na dowód czego sami ograniczamy naszą zdolność manewrową. 

 

Już przed laty kłopotliwy zwyczaj pozdrawiania żaglami ustąpił miejsca salutowaniu banderą. Na szczęście, mimo zwiększenia się liczby statków i jachtów, a także coraz doskonalszej radiokomunikacji obyczaj ten jeszcze nie wygasł. Jest on stosowany w marynarce wojennej każdego kraju i opisywany w regulaminie służby okrętowej. Ponadto jego kultywowanie ma znaczenie wychowawcze.

linia

Kapitan / Pierwszy po Bogu

tl_files/kanajacht/Tradycje/kapitan.jpg

Kapitan - tytuł dowodzącego okrętem lub statkiem występował we flocie kaperskiej już w XV wieku. W XVII wieku występuje już jako stopień wojskowy (na dużych okrętach królewskich i wśród oficerów flagowych specjalistów floty), a nie tylko tytuł związany z dowodzeniem okrętem.

 

Pierwszy po Bogu - termin używany w słownictwie i tradycji marynarskiej. Kilka wieków temu kapitan statku bardzo często był równocześnie jego właścicielem. Każdy, kto chciał się zaciągnąć na statek zobowiązywał się do ścisłego wykonywania rozkazów kapitana, oraz do obrony statku i jego towaru. Kapitan nie miał nad sobą zwierzchników, nad nim był tylko Bóg. 

W zwyczaju jachtowym leży okazywanie szacunku kapitanowi. Należy do niego zwracać się w formie "kapitanie" i zawsze grzecznie. Kapitan przy stole zajmuje honorowe miejsce, rozpoczyna jedzenie (załoga i goście czekają, aż kapitan zacznie).



Kapitan Edward John Smith
.
Po raz ostatni widziano go na "Titanicu" tuż przy mostku, chwilę po drugiej - na minuty przed tym, nim ocean ostatecznie pochłonął Titanica.

linia

Toasty

tl_files/kanajacht/Tradycje/Toast.png

Mają zapewniać wznoszącym i tym, o których była mowa, powodzenie. Na jachcie wszelkie toasty pije się na siedząco. Dzieje się tak od chwili gdy król brytyjski William IV wznosząc toast na jednym ze swych okrętów dotkliwie uderzył się w głowę. Wydał wówczas rozkaz by nawet zdrowie króla pic na siedząco. 


Na zakończenie rejsu odbywa się kolacja kapitańska, na której toasty są obowiązkowe. Pierwszy oficer wznosi toast za kapitana. Jako, że nie pije się 
własnego zdrowia kielichy wychyla tylko załoga. Kapitan oczywiście ma okazję do rewanżu i samotnie pije zdrowie całej załogi.

 


W czasach admirała Nelsona obowiązywała podobno zasada, że :

w poniedziałki wznoszono toasty za kraj rodzinny,

we wtorki - za matki,

w środy – za nas samych,

w czwartki - za króla,

w piątki - za stary port,

w soboty - za żony i kochanki, by nigdy się nie spotkały,

a w niedzielę - za nieobecnych przyjaciół i tych co na morzu.

linia

Grog

tl_files/kanajacht/Tradycje/Grog.jpg

Grog - rum lub inny silny trunek, rozcieńczony wodą; zawierać mógł sok z cytrusów, cynamon, gorącą wodę lub cukier dla poprawy smaku.


Rosnąca w XVII wieku popularność rumu sprawiła, że w 1655 to właśnie nim zastąpiono na okrętach Royal
Navy dzienne racje piwa wydzielane dotychczas marynarzom. Zastąpienie przydziału słabego i niejednokrotnie nadpsutego piwa połową pinty (ok. 300 ml) mocnego alkoholu miało jednak negatywny wpływ na dyscyplinę i wydajność pracy marynarzy. Pragnąc zapobiec rozprzężeniu, 21 sierpnia 1740 wiceadmirał Edward Vernon rozkazał podawać dotychczasową porcję rumu zmieszaną z kwartą (ok. 1,13 litra) wody. Marynarze nazwali nowy trunek grogiem na cześć admirała, który nosił przezwisko Old Grog ze względu na swój nieodłączny sztormiak uszyty z grogramu.

Grog wydawano na okrętach amerykańskiej marynarki wojennej (US
Navy) do 1 września 1862, natomiast w brytyjskiej Royal Navy aż do 31 lipca 1970.

linia

Cutty Sark

tl_files/kanajacht/Tradycje/cutty1.gifSV Cutty Sark – XIX-wieczny kliper herbaciany, który pobił wiele rekordów prędkości. Jest to obecnie jedyny zachowany kliper herbaciany na świecie, stoi teraz w suchym doku w dzielnicy LondynuGreenwich jako statek-muzeum.

Na zamówienie Johna Willisa w 1869 roku w stoczni Scott and
Linton w Dumbardon w zachodniej Szkocji zostaje zbudowany kliper Cutty Sark. Swą nazwę zawdzięczał Robertowi Burnsonowi - poecie doby romantyzmu. Opisał on w jednej ze swych powieści losy szkockiego wieśniaka Tama O'Shantera. Bohater ten pewnej nocy pijany wracał konno do swego domu, na przykościelnym cmentarzu ujrzał czarownice i piękne wiedźmy, między nimi swoją sąsiadkę Nannie - tańczącą krótkiej koszulce zwanej w Szkocji cutty sarkpozwlającej dostrzec wszystkie jej wdzięki. Rozradowany krzyknął "Pięknie Podkasana Koszulko!" Czarownice chciały go pojmać, zdołał im jednak uciec dzięki swej kobyle Meg, jednak ogon kobyły pozostał w ręku czarownicy. Właśnie imię owej "Podkasanej Koszulki" nadano wspaniałemu kliprowi, a galion pod bukszprytem klipra przedstawia ową Nannie trzymającą w dłoni koński ogon. Na morzuNannie nie trzymała końskiego ogona, jednak przed wejściem do portu wysyłano najmniejszego marynarza na bukszpryt, aby umieścił w jej rękach postrzępiony kawałek liny, który symbolizował koński ogon. Uważano, bowiem, że wejście do portu bez niego będzie złą wróżbą.
linia

Feralny dzień piątek

tl_files/kanajacht/Tradycje/piatek.jpgPiątek - dzień powszechnie uważany za pechowy i niekorzystny na wypłynięcie z portu.  

W wielu krajach przestrzegano dawniej bardzo skrupulatnie wyjścia statków w oznaczone dni, uważając je za pomyślne dla rozpoczęcia rejsu. 

 

Wiara w złe wpływy piątku jest wśród marynarzy była silna, że nawet jeśli statek zmuszony był opuścić port w piątek, a na morzu wydarzyła się niewielka choćby awaria, załoga natychmiast w panice opuszczała jednostkę, uważając ją za przeklętą.

Żeglarze Wschodu uważali piątek za niezbyt szczęśliwy dzień do rozpoczęcia podróży, a to ze względu na to, że w piątek był dla nich dniem obrzędów religijnych. Przesąd ten przeniósł się i bardzo mocno zakorzenił w Europie. Jeszcze do dzisiaj w wielu stoczniach - na wszelki wypadek - nie woduje się statków w piątek. Kapitanowie, nawet największych statków, wolą rozpoczynać podróż w inny dzień niż w piątek. 

Jednak żeglarze hiszpańscy najchętniej wyruszali w morze w piątki. Dlatego chyba, że w piątek - dokładnie 3 sierpnia 1492 roku - Kolumb rozpoczął swój rejs, który jak wiadomo, zakończył się jego sukcesem. 


Marynarze
anglosascy, zwłaszcza ci, którzy na co dzień obcują z Biblią, jeszcze teraz uważają za feralne do rozpoczęcia podróży następujące dni: 2 lutego, 31 grudnia, pierwszy poniedziałek kwietnia, drugi poniedziałek maja; gdyż według Biblii są to dni, w których ludzkość nawiedziły przeróżne kataklizmy.

Interesujące formy miały marynarskie obchody świąt wielkanocnych. W Wielki Piątek na stojących w portach statkach, na których przebywała załoga wyznania katolickiego, reje były skantowane. Skośnie ustawione do pokładu reje oznaczały żałobę z powodu rozpoczęcia Wielkiego Postu. 

linia

Ognie Świętego Elma

tl_files/kanajacht/Tradycje/Elmo.jpg

Małe, widoczne w postaci świecących "miotełek" wyładowania elektryczne, zapowiadające burzę z piorunami. Pojawiały się szczególnie często na zakończeniach masztów. Mimo, że zwiastują złą pogodę, podobno są przez marynarzy traktowane jako pomyślny znakJeden ognik miał zwiastować poprawę, dwa – nadchodzące załamanie pogody.  


Marynarze nazwali te wyładowania "ogniami Świętego Elma" prawdopodobnie dlatego, że niegroźne zjawiska odczytywali jako wysłuchanie modlitw zanoszonych podczas burz do Boga za wstawiennictwem świętego. Według legendy bowiem święty Elmo miał nie bać się uderzających obok niego piorunów.

linia

Zdechły koń

Przed dłuższym rejsem żeglarz dawnego żaglowca otrzymywał zaliczkę. Była ona zazwyczaj równa jednej płacy miesięcznej a umożliwić miała zaopatrzenie się w roboczy i osobisty ekwipunek potrzebny do długiej i dalekiej podróży. Marynarze jednak nie kupowali potrzebnego im ekwipunku tylko trwonili pieniądze w portowych lokalach spłukując się doszczętnie przed rozpoczęciem rejsu, skutkiem czego w początkowym jego okresie żalili się że aktualnie wykonywana praca nie przyniesie im żadnej korzyści. Mawiali wówczas że pracują na "zdechłego konia". 

 

Toteż zakończenie okresu spłacania zaliczki witano i obchodzono na statku bardzo radośnie. Z końcem ostatniej doby pierwszego miesiąca spędzonego na morzu padała komenda "wszystkie ręce na pokład". Rozpoczynał się okres wypłacania się zdechłego konia. Kukłę konia przygotowywał wcześniej żaglomistrz, szyjąc ją ze starych żagli i wypychając piaskiem używanym do cegiełkowania pokładu. Najpierw zdechłego konia ciągnięto na linie po pokładzie od dziobu po rufę, gdzie czekał już mistrz ceremonii zwany biednym staruszkiem. Rolę tę powierzano zawsze najstarszemu latami służby na morzu członkowi załogi. Za doprowadzenie zdechłego konia wypłacał on każdemu solidną porcję rumu. 

Po obrzędowych toastach zdechłego konia wciągano na nok grotrei w rytm noszącej jego imię szanty ("
The Dead Horse" - "Zdechły Koń" lub "Poor Old Man" - "Biedny Staruszek"). Siedział już tam najmłodszy wiekiem żeglarz trzymając w ręku nóż. Gdy zdechły koń dotknął łbem noku rei, linę na której zwisał przecinano, przez co koń spadał do wody i tonął. Tak kończył się okres spłacania zaliczki wziętej przed rozpoczęciem rejsu, a marynarze cieszyli się, że nie muszą już pracować na spłacenie długu.

linia

Chrzest statku

tl_files/kanajacht/Tradycje/chrzest.jpg

Tradycja uroczystego wodowania statków .


Od czasów starożytnych w trakcie ceremonii chrztu statku używano płynów mających charakter oczyszczający (na wzór ablucji sakralnej) i wypowiadano odpowiednią formułę słowną. Płyny używane do chrztu statku były rozmaite. Grecy i Rzymianie stosowali wodę jako symbol oczyszczenia i błogosławieństwa oraz wino jako symbol powodzenia. Wikingowie używali krwi, najpierw ludzkiej, później zwierzęcej. 


Obyczaj rozbijania butelki szampana jest stosunkowo młody. Wprowadzili go po rewolucji 1789 r. Francuzi, dążąc do laicyzacji obrzędów katolickich. Dzisiaj stosuje się najrozmaitsze płyny, jak mleko, mleko kokosowe (dla armatora indyjskiego o burtę rozbija się orzech kokosowy), wodę w postaci lodu (o dziób statków duńskich rozbija się blok lodu). 

linia

Nazwa statku

tl_files/kanajacht/Tradycje/nazwa.jpg

W starożytności, a także w okresie renesansu, marynarze nadawali statkom morskim imiona żeńskie.

 

W okresie renesansu było to tylko naśladowanie starych wzorców, ale w czasach antycznych marynarze kierowali się wyrachowaniem. Liczyli, że władca mórz, Neptun, łaskawie będzie spoglądał na statki noszące imiona żeńskie. 

 

W katolickiej Europie istniał zwyczaj nadawania okrętom nazw z Biblii lub imion świętych. Krzysztof Kolumb powędrował na zachodnią półkulę na statku "Santa Maria", w polskiej flocie Zygmunt III Waza nazwał swoje okręty "Anioł" i "Jonasz", w bitwie pod Oliwą zaś brały udział "Arka Noego", "Król Dawid", "Święty Jerzy". Bałtyccy rozbójnicy morscy, aby wzbudzić grozę, nazwali swoje okręty "Śmierć" i "Diabeł".

 

Nie należy zmieniać nazwy statku – nawet jeśli zmieni armatora, właściciela, lub z innego powodu. Imię statku było dla niego tym samym, co nasze imiona. Co więcej nadanie imienia łodzi jest chwilą, gdy statek zyskuje duszę.

linia

Gwizdanie na pokładzie statku

tl_files/kanajacht/Tradycje/gwizd.jpg

Było zakazane i karane, ponieważ gwizdkiem bosmańskim były wydawane polecenia i rozkazy.

 

Rozkazów wydawanych głosem, nawet wykrzykiwanych, nie słyszało się, ani w sztormie, ani w ogniu walki. Za gwizdanie groziły więc surowe kary - choćby spędzenie reszty dnia na rei masztu, choć jeśli kapitan bądź bosman lubowali się w okrucieństwie mogło to być również kilkukrotne zanurzenie. 

Kultywując tradycię nie gwiżdżemy na pokładzie (no chyba że, chcemy wywołać wiatr).

linia

Kobiety na pokładzie

tl_files/kanajacht/Tradycje/kobiety.gifJedną z najbardziej uświęconych marynarskich tradycji był zakaz wpuszczania kobiet na pokład statku. W czasach żaglowców uważano, iż kobiety na pokładzie przynoszą statkowi i załodze nieszczęście. Niektórzy kapitanowie traktowali obecność kobiet na statku jako "diabli balast". Marynarze skrobali zaś ślady stóp kobiecych na pokładzie. Tłumaczy się to tym, że marynarze personifikowali statek z kobietą. Sądzono, że statek mógłby być zazdrosny o kobietę znajdującą się na jego pokładzie, w związku z czym okazałby swój gniew i stałoby się nieszczęście. 

Jednak warto wspomnieć o pewnym wyjątku od reguły. Kobieta na pokładzie zwiastowała katastrofę, ale można było temu zaradzić w prosty sposób. Wystarczyło niewiastę... rozebrać! Bowiem naga kobieta przynosiła szczęście. 


Wierzono, że kobieca nagość zawstydza rozszalałe, sztormowe morze i uspokaja je. Był to zresztą jeden z powodów, dla których figury dziobowe na wielkich żaglowcach przedstawiały często postacie kobiece z odsłoniętymi piersiami. No i warto dodać, że w większości przypadków to kobiety chrzciły okręty. 

linia

Garść przydatnych sposobów na wiatr

• chłostanie biczem siebie bądź swych towarzyszy,tl_files/kanajacht/Tradycje/wiatr.jpg
• przybicie płetwy rybiej do bukszprytu,
• drapanie masztu paznokciami wypowiadając przy tym najróżniejsze zaklęcia, 
• zawiązanie na linie odpowiedniego węzła i umieszczenie jej na maszcie,
• wbicie noża w maszt od strony, z której oczekuje się wiatru przy jednoczesnym gwizdaniu,
• głośne i namiętne przeklinanie (mające sprowokować Proroka do ruszenia wiatru),
• wyrzucanie za burtę starych, używanych butów.
• gwizdanie - Wikingowie wierzyli, że jeżeli podczas ciszy będą głośno gwizdać Thor - bożek grzmotu, odpowie im i jego potężny oddech wypełni żagle
aby zapewnić sobie pomyślne wiatry prosi się również wstępujące na pokład kobiety, aby podrapały paznokciami podstawy wszystkich masztów ( chociaż współczesne kobiety nie wierzą w przesądy, chętnie godzą się na uczynienie zadość morskiemu zwyczajowi ).
linia

Chrzest równikowy

tl_files/kanajacht/Tradycje/chrzest2.gif
Urządzany dla marynarzy, którzy po raz pierwszy przekraczali równik, analogia "obrzędów inicjacyjnych" w innych subkulturach. W czasie obchodów starsi marynarze przebierali się za Neptuna, Trytony, Diabły morskie, a nawet za żonę Neptuna - Prozerpinę. Chrzczeni majtkowie mieli przejść szereg humorystycznych prób i zadań, aby w końcu zasłużyć na mianowanie ich prawdziwymi marynarzami. 

Często tradycja ta jest kultywowana nie tylko w przypadku pierwszego przekroczenia równika, ale równiez w przypadku odbycia pierwszego rejsu.


linia

Klabautermann

tl_files/kanajacht/Tradycje/klabeu.jpg

Takie miano nosi tajemniczy karzeł, ów karzeł zjawiał się wówczas, gdy statkowi groziło jakieś niebezpieczeństwo. W miarę narastania niebezpieczeństwa karzeł wdrapywał się na któryś z masztów lub na bukszpryt i pozostawał tam tak długo, jak długo istniała jeszcze nadzieja na ratunek. Jeżeli karzeł znikał, oznaczało to, że statek niechybnie zatonie. 




 

linia

Marynarski pogrzeb

tl_files/kanajacht/Tradycje/Pogrzeb.gif

Pogrzeb morski to wzruszający obrzęd, ostatnia posługa, której oczekuje marynarz od kolegów po swojej śmierci. Polegał on na wrzuceniu ciała zmarłego do wody, przeważnie w worku z płótna żaglowego.
Ceremoniał pogrzebu morskiego jest skrupulatnie przestrzegany, uczestniczy w nim cała załoga. Jest to jeden z najstarszych obrzędów morskich. Wiadomo, że u wikingów obowiązywał zwyczaj chowania w morzu zmarłych wodzów - nawet wówczas, kiedy umierali na lądzie. Zwłoki zatapiano wraz z najwspanialszą łodzią, wypełnioną bronią i przedmiotami osobistego użytku. Powstałe w epoce wielkich żaglowców obrazy i sztychy uwieczniają pogrzeb morski najczęściej w momencie przesuwania zwłok przez burtę. Z reguły zwłoki są zaszyte w płótno żeglarskie, często okryte flagą. W wiekach od XVI do XIX w ceremonii brała udział cała załoga. Przy pogrzebach znaczniejszych osób obecni byli muszkieterzy oddający salut honorowy, trębacze, werbliści. Obecny był też kapelan lub kapitan odczytujący wersety z Biblii. 
Jeszcze do niedawna wielu kapitanów statków, jak również dowódców, szło na dno wraz ze swoją jednostką, mimo że mieli szansę uratowania się. Czynili to świadomie, niekiedy z przywiązania do okrętu, niekiedy uniesieni honorem. 

linia

Mycie pokładu

tl_files/kanajacht/Tradycje/mycie.jpgCzystość pokładu to przedmiot marynarskiej ambicji w wielu flotach. Już w czasach bardzo odległych istniał specjalny rytuał szorowania okrętowych pokładów. Używano do tego specjalnego kamienia, zwanego "świętym kamieniem" (holystone) - był to rodzaj piaskowca, który jak głosi legenda przywożono z kamieniołomów w Ziemi Świętej. Najpierw posypywano pokład piaskiem, potem moczono, a potem przeciągano liną "święty kamień" w postaci 5-funtowej kostki. Pracy pilnował bystrooki oficer i pokład szorowano tak długo, aż nie był w stanie zauważyć najdrobniejszej plamki. Miejsca trudniej dostępne szorowano kamieniem w wielkości biskupiego modlitewnika i tak też go nazywano. Marynarze pracowali na kolanach często boleśnie się raniąc. 
linia

Pierzaki i futrzaki

tl_files/kanajacht/Tradycje/papuga1.giftl_files/kanajacht/Tradycje/papuga.jpgZa zły omen uznaje się wzięcie na pokład zwierząt futrzastych (takich jak koty lub, z oczywistych przyczyn, szczury) czy kudłatych przedmiotów, zwłaszcza futer, sądząc, iż przynoszą one nieszczęście w przeciwieństwie do rzeczy pierzastych, które traktowano jako szczęśliwy amulet. Być może dlatego w epoce żaglowców, tak wielu marynarzy miało papugi. 

linia

Zapasy na desce

tl_files/kanajacht/Tradycje/zapasy.gif

Niekiedy spory między marynarzami rozstrzygano pozwalając im po prostu się pobić - ale na wystającej za burtę desce. Podobno stosowano liny asekuracyjne, tak, aby przegranego można było wciągnąć z powrotem na pokład, podobno ...

 

 

linia

Złe banany

tl_files/kanajacht/Tradycje/banan.jpg
  • Bardzo ciekawym przesądem był ten mówiący o "złych bananach". Marynarze opowiadali sobie niesamowite historie o strasznym losie jaki czekał statki przewożące te przeklęte owoce. Niechęć ludzi morza do biednych bananów próbowano tłumaczyć różnie. Twierdzono m.in. że banany przewożono zwykle na statkach niewolniczych razem z "żywym" ładunkiem. W dusznych, gorących i szczelnie zamkniętych ładowniach owoce szybko gniły, a produktem tego procesu był metan. Wtedy nie zdawano sobie jeszcze sprawy ze skutków wdychania tego gazu, ale gdy po wielu tygodniach rejsu otwierano ładownię, nagle okazywało się, że wszyscy niewolnicy są martwi. Takie sytuacje zrodziły przekonanie o morderczych właściwościach bananów. 

 

Inna teoria mówi o tym, że pewien gatunek bardzo jadowitego pająka ma w zwyczaju chować się w kiściach bananów. Zaraz po załadowaniu owoców na pokład, marynarze zaczynali umierać z zupełnie niezrozumiałych przyczyn. I ponownie winę zrzucono właśnie na banany.